Pomiary prądu anodowego lampy głośnikowej
Radioamator, Rok II, Czerwiec 1952r., Nr 6, str. 21÷22
Praca lampy głośnikowej jest w dużej mierze decydująca o funkcjonowaniu całego odbiornika. Miernikiem tej pracy jest zaś między innymi prąd anodowy lampy i dlatego należy go od czasu do czasu skontrolować. Jeśli wartość będzie zbyt niska - będzie to najczęściej dowodem nie dostatecznej emisji lampy, zaszłe zaś na skutek tego zmiany w pracy aparatu, często trudno słyszalne ze względu na stopniowe osłuchanie, warto sprawdzić najlepiej przez chwilową choćby wymianę lampy na nową. Gdy wartość prądu będzie natomiast zbyt wielka, stać się to powinno sygnałem do natychmiastowego wglądu do aparatu. Często powodem wzrostu prądu będzie pojemność sprzęgająca anodę stopnia poprzedzającego z siatką lampy głośnikowej. Gdy izolacja tego kondensatora pogorszy się na skutek jego upływności, na siatkę dostanie się nieco napięcia dodatniego i spowoduje wzrost prądu anodowego. Czasem powodem wzrostu prądu może być zwarcie oporności w katodzie lub w ogólnym minusie. Autor tej notatki miał np. niedawno sposobność naprawić taki właśnie defekt w odbiorniku Aga. Otóż kondensator elektrolityczny, bocznikujący opór 190Ω w ogólnym minusie z którego czerpie ujemne przednapięcie lampa głośnikowa 7C5, został spięty na krótko przez rozpryśniętą kroplę cyny, jaka spadła na jedną z jego ścianek bocznych - prawdopodobnie podczas jakiejś poprzedniej naprawy. W tym stanie aparat grał przez 2 lata (!) aż do zupełnego wyczerpania emisji lampy głośnikowej. Przy skontrolowaniu z pomocą nowej lampy, prąd anodowy w tych warunkach przekraczał 120mA. Wartość normalna wynosi jak wiadomo 45mA. Z tego jednego z licznych przykładów widać, że trzeba i należy kontrolować prąd anodowy lampy. Dodamy jeszcze, że kontrola taka powinna się odbyć zaraz po załączeniu odbiornika, przy czym jedna lub dwie minuty wystarczą do uzyskania miarodajnego odczytu. Niekiedy jednak ostateczne warunki ustalają się dopiero po dłuższym czasie po jednej a nawet kilku godzinach. Niektóre lampy tracą bowiem czasem częściowo izolację lub próżnię po silnym rozgrzaniu i ich prąd anodowy ma tendencję do stałego wzrostu, początkowo powolnego nie zauważalnego, potem szybkiego nawet lawinowego.
Celem zmierzenia prądu anodowego należy zasadniczo odlutować połączenie od transformatora głośnikowego do plusa napięcia stałego (rys. 1a). Pomiędzy tymi punktami włącza się następnie miliamperomierz, o wychyleniu na pełną skalę rzędu 100mA. Jest to pomiar najzupełniej pewny, choć oczywiście kłopotliwy, ponieważ trzeba w/w połączenie odnaleźć, dokonać odlutowania, a następnie przylutowania.
Rys. 2b wskazuje inny, o wiele bardziej prosty sposób pomiaru prądu anodowego, bez żadnych odlutowań, nawet często bez odejmowania tylnej ścianki aparatu.
Rys. 1
Większość odbiorników ma wyprowadzone i dostępne z zewnątrz gniazdka głośnika dodatkowego i najczęściej gniazdka te połączone równolegle do pierwotnego uzwojenia transformatora głośnikowego. Oporność tego uzwojenia, zmierzona omomierzem prądu stałego, jest rzędu od 100 do 500Ω. Jeżeli więc do tych gniazdek dołączymy miliamperomierz, to popłynie przezeń cały prawie prąd anodowy lampy, jego oporność wynosi bowiem zaledwie ułamek oma.
Pomiar powyższy jest więc zupełnie dokładny, trzeba tylko bardzo ostrożnie obchodzić się z końcówkami przyrządu. Jeśli bowiem podczas pomiaru jedna z końcówek się wyślizgnie i dotknie do chassis, nastąpi krótkie spięcie i może uszkodzić albo sam przyrząd, albo coś w odbiorniku. Jeśli ktoś rozporządza przyrządem przełączanym, w rodzaju Multavi lub Multizet, to w czasie dołączeń trzeba przyrząd nastawić w położeniu neutralnym, a dopiero po dobrym i pewnym dołączeniu przewodów - przerzucić przełącznik na odpowiedni zakres odczytu. Oczywiście, że wszystkie wstępne operacje robi się przy odbiorniku zgaszonym, a najlepiej nawet przy wtyczce sieciowej wyjętej (odbiorniki uniwersalne). Próba pomiaru nie udaje się często od pierwszego razu ponieważ nie są przeważnie znane znaki plus i minus jak należy załączyć przyrząd, który może się wychylić w przeciwną stronę. Gdy gniazdek głośnika dodatkowego jest brak lub wyprowadzone są niskoomowe zaciski wtórnego uzwojenia transformatora głośnikowego (np. Aga), trzeba odjąć tylną ściankę aparatu i dostać się wprost do transformatora głośnikowego. Na płytce kontaktowej tego transformatora znajdują się zazwyczaj trzy końcówki a mianowicie: plus pierwszego elektrolitu (+1), plus drugiego elektrolitu (+2) oraz anoda lampy głośnikowej (A). Miliamperomierz ma zostać załączony pomiędzy +2 i A; położenie zaś tych punktów nie jest znane, ale możemy dość łatwo odnaleźć je przy pomocy omomierza. Mierząc kolejno pomiędzy tymi punktami znajdziemy, że omomierz wykaże np. 2000Ω następnie 2200Ω i wreszcie 200Ω. Ustalimy, że w pierwszym pomiarze trafiliśmy na +1 +2, w drugim na +1 A i ostatecznie w trzecim poszukiwane +2 A. Przy dotykaniu tych właśnie ostatnich punktów usłyszymy w głośniku lekkie ale wyraźne puknięcie. Po kilku takich poszukiwaniach spostrzeżemy, że rozmieszczenie końcówek przeważnie jest w kolejności: +1 +2 A. Nie dotyczy to "Agi", gdzie rozmieszczenie jest: A +1 +2. Plus amperomierza przyłożymy tu więc z prawej strony, zaś jego minus z lewej, pozostawiając środkowy kontakt wolny. Takie rozmieszczenie jest wszakże wyjątkiem.
W odbiornikach z magnesami stałymi znalezienie punktów pomiarowych jest trudniejsze, nie ma bowiem tak wyraźnych różnic w wartościach oporności ew. dławik filtru jest niskoomowy - 200, 300 omów. Jeżeli jednak dostaniemy się do transformatora głośnikowego i będziemy mierzyć omomierzem oporności na jego końcówkach, to jednocześnie z uzyskaniem właściwej oporności tj. rzędu 200 - 300 omów, usłyszymy wyraźne puknięcie w głośniku, o wiele głośniejsze tutaj z magnesem stałym niż przy elektromagnesie, który przecież nie jest wzbudzony przy naszych pomiarach na zimno i nie przyczynia się do wydatnego wzrostu czułości głośnika. To uzyskane puknięcie warto kilka razy powtórzyć dla pewności i jeśli oporność jest, jak zaznaczyliśmy odpowiednia, można zaryzykować dokonanie pomiaru. Obok właściwej wartości prądu, sprawdzianem dobrego załączenia miliamperomierza będzie zcichanie audycji podczas jego załączenia.
Jeszcze jeden, może najpewniejszy sposób odnalezienia właściwych końcówek na transformatorze głośnikowym polega na wyjściu lampy głośnikowej z gniazdka i znalezienie przy pomocy omomierza punktu połączonego z anodą lampy, oraz z ekranem, o ile ten ostatni jest połączony z +. Nawet jednak odnalezienie jednego punktu (anoda) szybko doprowadzi do ustalenia drugiego i dokonania prawidłowego pomiaru. W tych poszukiwaniach należy sobie pomagać schematem odbiornika, oraz szkicami cokołów. Pamiętać jednak należy, że cokoły są rysowane do dołu, my zaś w tym przypadku będziemy się na gniazdko lampy patrzyli od góry. Trzeba więc i na rysunek cokołu patrzeć za pośrednictwem lustra lub uwzględniać odpowiednie przesunięcia w myśli.
Materiał udostępnił Grzegorz Makarewicz, 'gsmok'